PAMIĘTAM
Wspomnienia ze szkoły Elżbiety, wtedy Bekielewskiej, zwanej Felkiem.
Myślę,
że Ci którzy darzą sentymentem naszą starą (sic!) budę oczekują czegoś
wzniosłego, a moje wspomnienia to szereg drobnych zajść, niewiele
znaczących. Ja „relikt”, czy też „relikwia” (żartobliwe określenie pani
A.K.), nie potrafię przypomnieć sobie wielu rzeczy. Wymyśliłam więc, że
każde zdanie będę zaczynała od słowa „pamiętam” i jakoś poleci dalej. Moje wspomnienia to misz-masz, piszę to co mi się przypomina, bez zachowania chronologii zdarzeń. A więc:
Pamiętam...
Szkoła
w 1947 roku – poszliśmy wszyscy, tj. uczniowie Liceum Pedagogicznego i
naszej ćwiczeniówki na mszę do kościoła św.św. Piotra i Pawła (teraz
pod wezwaniem Serca Jezusowego). My pierwszaki szliśmy na szarym końcu.
Pamiętam...
1
maja 1949 roku, byłam wówczas w II klasie, załadowano nas na ciężarówkę
i tak uczestniczyliśmy w tym wielkim święcie. Miałam szczęście, bo
udało mi się stać przy burcie, zatem widziałam cały pochód
pierwszomajowy. Samochodów było mało, to była wielka frajda jechać nawet
takim autem.
Pamiętam...
Wychowawczyniami moimi były kolejno:
-
w I i II klasie pani Marta Aluchna-Emelianow. Cudowna i ciepła osoba,
co dla świeżo upieczonego ucznia jest bardzo ważne. Mam świadectwo
(zaświadczenie), że przeszłam z I do II klasy z numerem 2. Nie pamiętam
nikogo, kto figurował w dzienniku przede mną.
- w III klasie p. Walentyna Pawlukiewicz, a od IV do VII pani Jadwiga Wyczółkowska.
Miło
wspominam też panią Helenę Szpilewską, która nauczyła nas (tak myślę)
języka polskiego. Większość nauczycieli to byli ludzie, dla których ten
zawód był POWOŁANIEM.
Pamiętam...
Nie
mieliśmy sali gimnastycznej, na lekcje wychowania fizycznego biegaliśmy
do Liceum przy ul. Partyzantów. Tam też mieliśmy zajęcia w pracowni
chemicznej. Warunki kiepskie, a jednak uczyliśmy się.
Pamiętam...
Inscenizacje
bajek Adama Mickiewicza, np. „Lis i Kozioł”, w reżyserii pani Heleny.
Ja byłam kozłem. Moja mama, która miała zmysł artystyczny, zrobiła głowy
zwierząt (były świetne) i resztę kostiumów z innymi mamami. Tuż przed
występem mnie - kozłowi - przyczepiono do rajtuzów ogonek z białej
krepiny w wiadomym miejscu. Popłakałam się ze wstydu, ale wyszłam na
scenę i odegrałam swoją rolę. Poza mną reszta miała ubaw po pachy.
Pamiętam...
Pani
Wyczółkowska organizowała „dyskoteki”. Były to wieczorki,
powiedziałabym „składkowe”. Każde dziecko przynosiło coś do jedzenia, a
hasaliśmy przy muzyce, o ile dobrze pamiętam z pianina. Kto grał? Nie
wiem.
Pamiętam...
W
całej mojej 7-letniej karierze uczennicy odbyły się 2 wycieczki.
Zorganizowane przez panie Wyczółkowską i Szpilewską. Jedna wycieczka to
wyjazd do Krakowa, Wieliczki, Ojcowa (zdjęcie w Kronice) i Zakopanego.
Nocleg w Zakopanem u górala na słomie, pozawijani w koce, zimna woda ze
studni, sławojka. Luksus lat 50, ale nie narzekaliśmy. Byliśmy
szczęśliwi, że byliśmy na wycieczce. Wycieczka do Warszawy była później,
nie zdarzyło się nic takiego aby coś szczególnie zapisało się w
pamięci.
Pamiętam...
W
klasie VII uczniów, którzy dobrze uczyli się w nagrodę wytypowano do
wstąpienia do ZMP (Związku Młodzieży Polskiej). Polegało to na tym, że
kilkadziesiąt osób ze wszystkich szkół zebrano w siedzibie ZMP przy al.
Sienkiewicza. Tam wiele godzin czekaliśmy na rozmowy kwalifikacyjne.
Dodam tylko, iż nikt z tych „wyróżnionych” nie odmówił wstąpienia do
organizacji. To jest mój epizod prawie partyjny. Legitymacji nie miałam,
zatem może wcale nie należałam.
Pamiętam...
Szkoła
ogrzewania była węglem – dziś zdaję sobie sprawę jaką harówkę miał
woźny pan Piechociński. Podłogi i schody drewniane smarowano
pyłochłonem. Świeży cuchnął okrutnie, ale przyzwyczajeni byliśmy do tego
zapachu. Buda stara, nie wolno nam było zbiegać po schodach, ale któżby
schodził statecznie, przerwy krótkie, trzeba było wykorzystać każdą
chwilę.
Pamiętam...
Zima,
świeżo spadły śnieg. Przed lekcjami tarzaliśmy się w śniegu. Robiliśmy
„orły”. Lekcje mieliśmy w dużej klasie na I piętrze, jedynej z roletami.
Pani Szpilewska zobaczyła nas „zmokłe kury”, załamała ręce.
Pozdejmowaliśmy pończochy, buty, fartuchy i to wszystko było zawieszone
lub postawione na piecu. Siedzieliśmy z gołymi giczołami. Nikt nie
zachorował.
Pamiętam...
Ktoś
ukradł dziennik. Nie z mojej klasy. Wszyscy musieliśmy pisać nazwisko
naszej wychowawczyni, tj. WYCZÓŁKOWSKA. Okazało się, że dziennik
znaleziono w toalecie. Wzięła go uczennica która napisała w nim teksty
typu „WYCZIÓŁKOWSKA JEST GŁUPIA”. Nazwisko z błędem. Bez trudu
znaleziono winowajczynię.
Pamiętam...
Do
tańca śnieżynek (Gwiazdka lub Nowy Rok) przygotowywałyśmy pracowicie
stroje. Dopełnieniem całości miały być kuleczki z waty nanizane na
nitki. I cóż się okazało. Z naszej „garderoby” znikły te cuda. Wisiały
na choince. To uczniowie Liceum udekorowali tak drzewko. Ale i tak
tańczyłyśmy.
Pamiętam...
III
klasa. Ja wówczas spokojne, ciche, szare myszątko. Dzieciaki biegały,
skakały po ławkach, nie słyszały dzwonka. Weszła pani Pawlukiewicz i
około 2/3 klasy postawiła pod tablicą i biła linijką kolejno po jednej,
potem po drugiej ręce. Nawet nie mogłam się wytłumaczyć, że ja nie
biegałam a siedziałam w ławce. I tak dostałam swoje. Tyle lat minęło,
niesprawiedliwość już nie boli, ale pamiętam. Miało to dobre strony,
skończyła się era grzecznej dziewczynki, to chyba wtedy narodził się
Felek.
Pamiętam...
Pierwszą swoją dwóję dostałam w V klasie za podpowiadanie. Kiepski ze mnie sufler.
Pamiętam...
Było
to wówczas, kiedy zaczęła pracę młodziutka nauczycielka pani
Daukszanka. Biegaliśmy przed apelem po boisku, kopaliśmy jakiś stary
kapeć. Nie usłyszałam dzwonka i kopnęłam. Gdyby nie unik pani Daukszy
kapeć uderzyłby ją. Po apelu podeszłam, przeprosiłam. Nic z tego. Pani
Dauksza zażądała przeprosin na apelu przy całej szkole. Przeżywałam
katusze, chyba przeprosiłam, bo nie miałam obniżonej oceny ze
sprawowania.
Nie pamiętam...
Pamiętam takie drobiazgi, a nie pamiętam nazwisk i twarzy wielu nauczycieli. Pamięć wybiórcza? Nie, takie właśnie zdarzenia zapisały się w mej pamięci z tamtego okresu. Ale nasza szkoła składa się właśnie z takich cząstkowych zapisów jej uczniów, które razem dają pełny obraz tamtej wyjątkowej szkoły. Jaka ona była, wszyscy wiemy, ale ona MIAŁA DUSZĘ.
Felek.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.